Jak wizualizacje wpłynęły na moje podróże? Marzycie czasami na jawie? Odłączaliście się od rzeczywistości i wchodziliście w innym świat? Coś w rodzaju “Sekretnego życia Waltera Mitty”? Ja? Mnóstwo razy! 🙂 Co więcej… Bywa że przerywam rozmowę i mówię “Poczekaj. Bo nie słyszę ciebie” 😀 Jestem niepoprawną romantyczką, która ma tysiące pomysłów i chce je wszystkie zrealizować (najlepiej natychmiast i na raz).
Cóż… niektóre marzenia można zrealizować tylko dzięki cierpliwości i powolnej drodze.
Będąc w podstawówce, nasza klasa miała fantastycznego wychowawcę (nauczyciela niemieckiego), który absolutnie rozbudzał naszą wyobraźnię: śpiewając z nami, organizując obozy, uświadamiając jak ważna jest solidarność i przyjaźń. Zawalczył, by odmalować naszą klasę, na co w zasadzie wszyscy się złożyliśmy, a ja zapamiętałam z tej klasy tylko ogromny plakat w antyramie, który zawisł tuż obok okna.
Codziennie wchodząc do klasy, przez 6 lat (ah tak! jestem pierwszym doświadczalnym rocznikiem gimnazjalnym), utrwalił się w mojej pamięci ten zachwycający widok zamku w Neuschwanstein. Czy marzyłam, żeby kiedyś zobaczyć go na żywo? Pewnie tak. Ale nie był to mój cel. Życie jednak tak się poukładało, że będąc niedaleko, nie mogłam być obojętna na widok, który 5 dni w tygodniu, przez 6 lat wołał do mnie. Wsiadłam więc w samochód i z Monachium pojechałam do Schwangau.
Stojąc na przeciwko wejścia do zamku… w kolejce, olśniło mnie. Przecież ja przez tyle lat patrzyłam na plakat, zachwycając się tym miejscem, oto tu jestem i … nic. Zupełnie nic. Zero fajerwerków, zero emocji, wyłącznie uśmiech i żarty z turystów noszących tablety, zamiast aparatów. I wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, o czym mówił Jacek Walkiewicz: “Marzenia są po nic. Po to, żeby je zrealizować (…) Marzenia są czymś uroczystym, odświętnym, natomiast dochodzimy do nich przez taką przez normalną prozę życia, przez codzienność (…)”. Czy realizacja marzeń cieszy? Oj tak! Ale nie koniecznie muszą to być łzy szczęścia, niesamowite emocje, czasami przejawia się ta radość w inny sposób… na przykład wspominając, chyba że boimy się realizować marzenia… o czym za chwilę.
Dzisiaj z perspektywy czasu i odbycia innych podróży, stwierdziłam, że najważniejszym dla mnie punktem realizacji tej wizualizacji był fakt… zobaczenia GÓR, podróży, zmaterializowania wizualizacji sześcioletniej i spędzenia czasu z fantastycznym kompanem, który też jest fanem motocykli. I to było moje faktyczne marzenie… podróż, do której przygotowanie zajęło mi 9 miesięcy, a wyłącznie po to, żeby przekonać się ile są warte… zrealizowane “marzenia”.
Inna historia wizualizacji to marzenie podróży przez Europę motocyklem…
Od zawsze chciałam móc jeździć motocyklem. Już jako 4 latka byłam wożona przez moich kuzynów, czułam wiatr we włosach i marzyłam… Ah kiedyś ja tak będę sama jeździć. Kiedy mój przyjaciel, Ludwik, zrobił prawo jazdy, zmotywowałam się do pójścia tą samą drogą. Zrobiłam kurs i… 3 razy oblałam egzamin. Przepisy się zmieniły w między czasie, przyszła zima, musiałabym zdawać teorię raz jeszcze, zrobić dodatkowy kurs, więc koszta (finansowe, czasowe)… odpuściłam. Ale wszechświat nie dawał za wygraną. Przepisy zmieniły się też co do jazdy motocyklem o niższych parametrach… Nie potrzebowałam już prawa jazdy kategorii A. Nadal mnie to nie przekonywało. Więc karma nadal się ze mnie śmiała, kiedy przeglądając stronę ścigacz.pl, trzech moich znajomych zaproponowało mi kupno różnych motocyklów, w bardzo przystępnej cenie. I wtedy pojawił się strach, który wziął górę, zadając kilka pytań: “Czy to jest faktycznie moje marzenie?”, “Czy ja naprawdę chcę motocyklem jeździć?”, “Czy oby na pewno nic mi się nie stanie?”, “Oblałam 3 razy, to może znak że nie umiesz jeździć i nie powinnaś wsiadać na motocykl?”, “Po co wydajesz pieniądze na takie marzenia?”….
I… Od tego czasu minęły 3 lata, a ja nadal nie mam motocykla. Nie żałuję, że wtedy z ofert nie skorzystałam, bo… dziś wiedząc jak działa wizualizacja, i spełnianie marzeń, wiem że nadejdzie moment, w którym zasiądę na swoim motocyklu i wybiorę się w podróż w nieznane. Warto jednak widzieć ile świat daje możliwości, z których warto skorzystać, skoro jest to droga do spełnienia marzeń…
I tak działa trochę wizualizacja. Marzysz o czymś, medytujesz wyobrażając sobie widoki, ludzi, czasami nawet we śnie widzisz swój cel i uwierz mi, widząc wszystkie możliwości, jakie świat, życie, ludzi oferują, masz szansę realizować swoje marzenia, a w tym przypadku ja: swoje podróże. Ale to pierwszy etap… zauważyć możliwości, bo drugi jest o wiele cięższy… zrealizować marzenie, o czym w poście “Realizuj swoje marzenia“. Także przede mną inne marzenie, które wizualizuję (nawet mając odpowiednią tapetę na pulpicie). Otóż jest to Bali w marcu i udział w Bali Spirit Festival. Droga ciężka, bo i wiele dodatkowych prac, by odłożyć środki, ale… Trzymajcie za mnie kciuki!
Pingback: Jak się uczyć, żeby się nauczyć? - Kreatywne Podróże